czwartek, 27 listopada 2014

1 rozdział | 17 listopad

 Stało się, nie zmienię tego, nawet nie wiem czy chcę to zmienić. Chyba chcę. W takiej sytuacji nie mogę zostawić mamy, nie teraz.
 Usiadłam na jednym z kartonów i stwierdziłam, że się rozpakuję. Nie trwało to długo, zdążyłam tylko wyjąć mojego laptopa, który jest moim najlepszym i jedynym przyjacielem odkąd pamiętam, w dawnej szkole nie miałam przyjaciół ani chłopaka, byłam raczej nieśmiałą i zamkniętą w sobie dziewczyną, przyjeżdżając tutaj postanowiłam to zmienić.
 Z dołu dobiegł krzyk mamy:
- Lisa, upiekłam ciastka, idź się przedstawić sąsiadom !
- Mamo, nie jestem dzieckiem. Pomyślą że jestem jakaś nawiedzona. - odpowiedziałam, szybko przeczesując dłońmi moje długie orzechowe włosy, o barwie identycznej jak mamy, tyle że moje było do ramion, a my długie do pasa, oczy mam szare, ich barwa jest, poprawka - była bardzo zbliżona do oczu taty.
 Zeszłam po schodach. Wiedziałam że mama mi nie odpuści i prędzej czy później będę musiała iść, a nie miałam ochoty na rozpakowywanie, ani na kłótnie z nią, ona też już się domyśliła że się poddałam, na co z zadowolonym uśmiechem podała mi tacę muffinów.
 Założyłam szybko moją ulubioną dżinsową kurtkę, wzięłam tacę i wybiegłam z domu. Wcześniej nie zwracałam większej uwagi na to gdzie mieszkamy, bo i tak  nic bym nie zobaczyła - przyjechałyśmy w nocy. Teraz moim oczom ukazał się piękny, masywny dom. Miał oliwkową barwę i z pozoru, zwykły dom, ale coś przykuwało w nim uwagę, nie byłam w stanie określić co dokładnie, ale niezaprzeczalnie coś w nim było. Nie zastanawiając się dłużej, zapukałam do drzwi patrząc jednocześnie na niespotykany ogród. Rosły w nim bardzo wysoki drzewa, które miały piękne kwiaty, coś pomiędzy niebieskim a zielonym kolorem, było to dziwne zjawisko bo był listopad a one najwyraźniej nie zamierzały schnąć i spadać na zimę.
Z oglądania ogrodu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi, a u ich progu stał niebieskooki chłopak z przylizanymi włosami. Ubrany był w sweter w  zielone rąby, beżowe dżinsy, na oczach miał czarne, metalowe, okulary o prostokątnych szkłach. Uśmiechnął się do mnie, a po chwili powiedział do mnie:
- Y.. cześć? - powiedział zdezorientowany
- Y.. cześć.
- O nie, nie to nie mój dom. - odpowiedział i poszedł.
Trochę zszokowana tym wszystkim zamierzałam iść z tamtego miejsca do innych sąsiadów, ale zaraz, zaraz tu nie ma innych domów. Obróciłam się na pięcie i poszłam w stronę własnego domu zrobiłam kółko, czy pięć wokół niego i stwierdziłam, że ten cały ogródek to bagno. W następną sobotę, muszę się za to wziąć - powiedziałam w duchu sama do siebie.
Miałam już tego dość, zwłaszcza, że ręka bolała mnie już od trzymania tacy muffinów i chciałam jakoś wyjaśnić to dziwne zdarzenie. Podeszłam jeszcze raz do drzwi oliwkowego domu i zadzwoniłam, tym razem otworzył je ktoś inny, ktoś o czarnych, bujnych włosach, z nieziemsko białym uśmiechem i intensywnie zielonych oczach, miał na sobie czarny t-shirt i dżinsy o tej samej barwie, nie wiem ile musiałam na niego patrzeć, ale chyba długo; miał trochę zniecierpliwioną minę gdy w końcu się ocknęłam.
-Y.. tak? Pomóc Ci w czymś? - Jego głos był jedwabisty i taki, taki, no... coś w nim było, coś co zdecydowanie mi się podobało.
- Tak... Lisa jestem, i przyszłam ,,miło się przywitać" - odpowiedziałam, naśladując głos mamy.
- Dobra, ale chyba zrezygnuje z oferty. - powiedział kpiącym tonem
- Y.. tak... to... do zobaczenia?
- To my mamy się jeszcze widzieć?
- Yyy... wiesz, ja... ten.... idę się rozpakować.
- Myszko, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy jaka słodka jesteś jak się tak gubisz.
Myślałam że zaraz go walnę.
- Myszko? - co to miało niby znaczyć?!
- Niewinna i zagubiona, ale potrafi ugryźć kiedy trzeba.
- Ale z Ciebie palant !
- No, blisko. Na imię mam Mike - uśmiechnął się i zamknął mi drzwi przed nosem.
Odwróciłam się i zamierzałam iść w stronę w domu, kiedy przechodziłam na drugą stronę ulicy usłyszałam głośne trąbienie, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam że w moją stronę jedzie rozpędzone, czarne BMW, odskoczyłam szybko do tyłu, na szczęście w porę, bo gdybym tego nie zrobiła pewnie byłabym teraz wielką rozpapraną masą mięsa i krwi. Teraz też pewni nie wyglądałam najlepiej bo wszystkie muffiny spadły mi na dekolt. No po prostu genialnie! Ciekawe co jeszcze spotka mnie tego dnia.
 Weszłam do domu. Mama pewnie się rozpakowywała; w kuchni i w salonie jej nie było. Nie wiem czy chciało mi się płakać czy śmiać przez to co przed chwilą się stało, a może dwie rzeczy na raz?
 Wbiegłam szybko do swojego pokoju, wyciągnęłam z kartonu pierwszą lepszą bluzkę i ponownie zabrałam się za rozpakowywanie. Tym razem udało mi się wszystko rozpakować i poukładać zanim mama zawołała mnie na obiad; kotlety sojowe z frytkami. Jadłyśmy w ciszy, u nas zawsze było tak, że jest coś na rzeczy, i widać że nie chcemy o tym rozmawiać to nie rozmawiamy, wtedy jest spokój i nie drążymy tematu w nieskończone, jak to robi większość matek z córkami.
 Po obiedzie, napisałam post na mojego foto-bloga i położyłam się z nadzieją że zasnę pomimo hałasu który dochodził z ... No jak to skąd, oczywiście z domu tego uroczego debila ! Wyszłam z mojego pokoju na balkon i patrzałam na jego dom, zastanawiało mnie co teraz robi? Czy ma rodzeństwo? Ile ma lat? Odepchnęłam od siebie tę myśl i poszłam do salonu, włączyłam telewizor -  na ekranie było szaro. Naszła mnie ochota na ciasto, a raczej jego przygotowanie. Zajrzałam do szafek - oczywiście puste. Wzięłam torebkę, portfel i kluczki od mojego audi. W pokoju mamy było ciemno. Pewnie śpi - nie dziwie się, to była długa podróż. Zostawiłam jej karteczkę, że wychodzę, założyłam kurtkę i wyszłam.
 Wieczór był chłodny, podbiegłam do samochodu i zorientowałam się, że nie wiem gdzie jechać, dziwna sytuacja, hmm... internet jeszcze nie podłączony, a jedyną osobą jaką wie gdzie jechać jest gość który nie specjalnie przypadł mi do gustu, trudno, innego wyboru nie mam. Podeszłam pod jego dom i zapukałam, drzwi otworzyły się niemal od razu, tak jak za poprzednim razem, tyle że teraz stała w nich kobieta, a raczej nastolatka i to na oko patrząc w moim wieku; 16 lat. Miała czarne włosy spięte w luźnego koka, piękne oczy jak Mike'a, choć jej miały ciemniejszy odcień zieleni, niemal wchodziły w granat. Ubrana była w sprany, za duży, czerwony T-shirt z napisem ,,#WEGE" i czarne dresy. Na nogach miała kapcie-koty.
 Uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam :
-Cześć, jestem Lisa. Wczoraj się wprowadziłam i mogłabyś mi powiedzieć jak mam jechać do najbliższego sklepu?
- Jak to nowa sąsiadka i to bez żadnego powitania? - odpowiedziała mi żartobliwie,
- Przyniosłam muffiny, niestety... Hm... uległy wypadkowi. - mówiąc to wskazałam na czekoladową plamę obok na chodniku.
- Ach, to stąd się to tu wzięło. A tak na serio to na imię mam Sara, a do najbliższego sklepu jedzie się na wschód, prosto i jak będziesz miała Burger King'a to za nim zobaczysz ,,Tony's Shop".
- Dzięki. - zrobiłam krótką przerwę, po czym dodałam" - Jesteś wegetarianką?
- Co? A, to nie, nie ja, mój brat jest i dał mi tę bluzkę. Ja jestem mega mięsożerna, nie wyobrażam sobie jak taka osoba musi się czuć.
- Wiesz, nie jest tak źle, da się wytrzymać.
- Ja, przepraszam. Nie wiedziałam. Wybacz. - mówiąc to wyglądała na zakłopotaną.
- Nic nie szkodzi, często to słyszę.
- Dziękuję - powiedziała z ulgą.
- Twój brat, on nazywa się Mike, tak ?
- Tak, skąd wiesz? Ach, no tak pewnie się już poznaliście. Przepraszam Cię za niego, pewnie powiedział ci coś głupiego, albo ...
- Nie, nie  spokojnie, nic się nie stało. - nie dałam jej dokończyć.
- Niestety muszę już jechać, bo pewnie niedługo zamkną, ale wiesz jesteś fajniejsza od brata.
- Dzięki, no to cześć. Spotkamy się jutro ?
- Pewnie - odpowiedziałam jej z uśmiechem

~~~~

  Zaparkowałam przed Burger King'iem i według wskazówek Sary kierowałam się na tył. Gdy już tam dotarłam, moim oczom ukazał się sklep, dorównujący długością hotelowi. Nad głównymi drzwiami widniał napis ,,Tony's Shop". Dobrze trafiłam - pomyślałam, zadowolona z siebie.
 Weszłam do środka, i od razu podeszła do mnie blondynka, wiedziałam że to sklepikarka; na zielonej koszulce miała logo sklepu. 
-Witam w ,,Tony's Shop", mogę w czymś pomóc?- zapytała się mnie
- Tak, gdzie mogę znaleźć artykuły cukiernicze, jajka i mleko ? 
- A więc na samym końcu są lodówki, tam jest mleko. Obok jest stoisko gospodarcze, znajdzie tam pani jajka, mięso itp. Jajka są przy kasie, pewnie się pani spyta dlaczego? Otóż dlatego, że klienci często o nich zapominają. W czymś jeszcze pomóc? 
- Nie, nie dziękuję - powiedziałam i poszłam w skazany przez sklepikarkę kierunek. 
Podeszłam do lodówek, wsadziłam mleko do koszyka, to samo zrobiłam też z mąką i cukrem pudrem. Spojrzałam na listę zakupów i wpadłam na jakiegoś faceta, przy okazji strącając z półki worek mąki. Spadł na podłogę, tym samym brudząc mnie i tego gościa. Zaraz, zaraz to nie był zwykł gość. To był Mike.
- Myszka? Śledzisz mnie? - powiedział bardziej rozbawionym głosem niż uprzednio.
- Ja, ja przepraszam. Nie, nie śledzę Cię, a raczej powiedziałabym to o tobie. - odpowiedziałam i posłałam mu miażdżące spojrzenie za te ,,Myszko"
- Słucham? - powiedział z niedowierzaniem
- Widziałam Cię przez balkon. Byłeś u siebie.
- To tak się sprawy mają? Obserwujesz mnie przez balkon?
- Tak, jesteś moim jedynym sensem życia, a ja nałogową obserwatorką, w domu mam tajny dziennik w którym dokładnie zapisuję wszystko co robisz. - powiedziałam, a mój głos aż przeciekał sarkazmem.
- Ha. Ha. Ha.
- Wiesz, przepraszam pójdę już. Pa. - odpowiedziałam, obróciłam się na pięcie i poszłam w stronę kasy. Wzięłam po drodze jabłka, wiśnie, gruszki i jajka, zapłaciłam za zakupy i udałam się do domu.
~~~~
Wchodząc do salonu, po takiej przygodzie odechciało mi się piec, lub cokolwiek jeść. Mama nadal spała. Spojrzałam na zegarek, pokazywał 21:26. Położyłam się i zasnęłam.


4 komentarze:

  1. Witam! Przybyłam tu z zapytaj.pl by ocenić twojego bloga. Oto moje zastrzeżenia i uwagi:
    1. Piszesz w stylu typowo szkolnym - proste, krótkie zdania, podstawowa forma, nic poza normę opowiadań pisanych na Języku Polskim.
    2. Dialogi wydają się zbyt przewidywalne i sztuczne.
    3. Całe to wydarzenie także jest trochę nienaturalne i wymuszone.
    4. Postacie są wyidealizowane i zachowują się upozowanie i nie zaciekawiają czytelnika.
    5. Brakowało mi tu środków stylistycznych czyli metafor, porównań, czy zwykłych epitetów.
    Oceniam Cię oczywiście jakbyś skończyła studia literackie, więc nie przejmuj się tak surową oceną, pamiętaj jednak, aby cały czas pracować nad swoim stylem pisania, wzbogacać swój zasób słów i stosować więcej środków stylistycznych. Powodzenia! Zapraszam też do mnie : http://fantasy-story-by-allyss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. W następnych opowiadaniach/ rozdziałach postaram się poprawić. Moja ,,przygoda" z tego typu pracami dopiero się zaczyna, a ja mam dopiero 13 lat. Jeszcze dużo przede mną :D, chętnie Cię odwiedzę.

      Usuń
  2. A mnie się podoba, tylko gdyby było więcej słów, które wyrażają emocje to by było lepsze :)

    OdpowiedzUsuń