niedziela, 30 listopada 2014

4 rozdział | 21 listopad

Obudziłam się w białym pokoju, z białym metalowym łóżkiem, białym krzesłem obok, białą lampą i białym wszystkim. Okno było duże, ale rolety spuszczone, więc w pomieszczeniu było ciemno. Podparłam się na łokciach i rozejrzałam się po pokoju, teraz zobaczyłam że w rogu, przy drzwiach była biała kanapa. Na niej siedziała Sara, a obok niej Mike. Teraz zaczęłam sobie przypominać, ale nie wszystko byłam w stanie. Głowa mnie bolała i czułam ból w okolicach prawego łokcia.
- Co się stało?- zapytałam
- Podpaliłaś szkołę?
- Słucham- zaśmiałam się nerwowo
-Ciebie pytam co się stało. Co się stało? Pamiętasz coś? Cokolwiek? - zapytała Sara
- Ja... Ja pamiętam, że opryskałam się atramentem no i poszłam do łazienki. Później... później poczułam dym, i się obróciłam i tam był ogień i... i... i jestem tu -głowa rozbolała mnie jeszcze mocniej
- Hmm... lekarze rozmawiali z panem Curterem i przewidywali taką opcję, chcesz się czegoś napić ?
- Tak, daj mi wodę proszę. Ile spałam ?- Gdy to powiedziałam Mike podał mi kubek z wodą.
- Cztery, nie przepraszam trzy dni. - aż się parsknęłam wodą, z niedowierzania
- Ile ?
- Trzy dni.
- Ja.. o Boże! A ile wy tu jesteście, jak nie chcecie nie musicie tu być pewnie macie inne ciekawsze zajęcia i...
- Ciiii uspokój się, spokojnie. - Sara próbowała mnie uspokoić; jakieś urządzenie obok mojego łóżka zaczęło szybciej pikać.
 Wdech i wydech ... powtarzałam sobie w kółko. I pomogło
~~~~
 Godzinę, czy dwie później Sara i Mike poszli do domu. Wtedy do pokoiku weszła mama. Miała cienie pod oczami i wyglądała na zmartwioną. Swoje długie ciemno brązowe włosy, miała związane w luźną kitkę. Ubrana była w zielony sweter (który kupiłam jej na gwiazdkę) i dżinsy. Gdy ją zobaczyłam spojrzałam na siebie. Miałam na sobie różową koszulę nocną, a włosy miałam pokołtunione, wtedy wzięłam do ręki gumkę i szczotkę, zrobiłam sobie wysokiego koka.
- Jak się czujesz? Nic Ci się nie stało? Coś Cię boli- niepokoiła się mama
- Dobrze, nic mi się nie stało. Trochę boli mnie głowa, ale zaraz pewnie mi przejdzie.
- Mam wezwać lekarza?
- Nie, spokojnie nic mi nie jest. Kiedy wychodzę?
- A czujesz się na siłach?
- Tak
- Dobrze, no to po gadam z lekarzem, choć przepuszczam że jutro. Wiesz trochę się działo przez o ostatnie kilka dni zmieniło. Dostałam pracę jako dziennikarka, i mogę teraz wracać późno. - ostrzegła mnie.
- Aha, gratulacje !- powiedziałam szczerze
- A co do twoich urodzin, które są w przyszłym tygodniu, to ... to chcesz je jakoś wyprawiać? Zaprosisz kogoś? Mam coś przygotować, kupić?
- Wątpię, nie mam tu znajomych a..
-  A ten chłopak i dziewczyna którzy tu byli, to, to kto to ?
- Dasz mi skończyć? A poza tym to Mike i Sara, nasi sąsiedzi. Ale raczej jakbym ich zaprosiła to by i tak nie przyszli bo tego samego dnia jest bal w szkole, i cała szkoła na nim będzie.
- A ty... ty nie idziesz?
- Mamo, wiesz że nie lubię takich rzeczy.
- Wiem, ale odrobina rozrywki by Ci się przydała.
- Nie lubię takich rzeczy. Nie wiem... Przemyślę to. Jeśli ktoś mnie zaprosi to pewnie pójdę, ale sama nie i nawet się nie łudź.
- Dobrze, mam nadzieję że znajdziesz tu przyjaciół i... .
 Mamie zadzwonił telefon, spojrzała się na mnie przepraszająco i wyszła do pracy. Chyba
 ~~~~
 To już. Dziś wychodzę. Tak się cieszę, nienawidzę szpitali oraz innych miejsc publicznych. Krępują mnie i nie wiem jak się w nich zachować, a zwłaszcza wtedy gdy jestem w centrum uwagi. Wzięłam do ręki torbę którą przyniosła mi rano mama i wyjęłam z niej żółty t-shirt i szare dresy. Związałam włosy w wysokiego kitka i wyszłam z sali. Udałam się w stronę recepcji, na krzesłach obok czekała na mnie mama.
~~~~
 Wróciłam do domu i od razu pobiegłam do łazienki wziąć prysznic. Po tej czynności zrobiłam sobie porządne śniadanie składające się z wielkiej jajecznicy, tostów i zapiekanki. Jak je zjadłam to chwyciłam po aparat.
 Wychodząc na dwór poczułam powiew chłodnego jesiennego powietrza i zapach drzewa cytrynowego znajdującego się w ogródku domu naprzeciw mnie. Szukając inspiracji na zdjęcia wpadłam na pomysł by pójść do sadu do którego kilka dni temu zaprowadził mnie. Doszłam łatwo, tym razem dzień był piękny, i na niebie nie było ani jednej chmury. Usiadłam na trawie by poobserwować przyrodę. Gdy skupiłam się na tym czego szukam, dostrzegłam to. ,,Tym" był żuk gnojarz toczący kulkę. Szybko zrobiłam kilka wyraźnych zdjęć, i skierowałam się w stronę drzew.
 Zaraz po tym uniosłam głowę w poszukiwaniu innego zwierzęcia, były nim ptaki. Na gałązce jabłoni siedziało kilka drozdów, nie znam się za bardzo na gatunkach zwierząt, ale te są dość popularne tu więc łatwo je znaleźć i odróżnić. Zupełnie tak samo jak poprzednio pstryknęłam kilka zdjęć. Nagle usłyszałam jakiś hałas, obróciłam się ale ...
ale okazało się że to było tylko królik.
- Ale mnie przestraszyłeś - powiedziałam do niego, robiąc mu szybko zdjęcie.
Dobra myślę, że na dziś tyle wystarczy - pomyślałam i udałam się w stronę ścieżki. Ale zaraz w którą stronę mam iść? Dopiero teraz zauważyłam że są tu cztery ścieżki, wszystkie wyglądały prawie identycznie. Spanikowałam, łzy napłynęły mi do oczu, i nie za bardzo wiedziałam co robić. Komórki ze sobą nie miałam, bo szłam na krótko, więc myślałam, że nie będę jej potrzebować. Tymczasem minęło już sporo czasu i niebo zaczęło przybierać coraz ciemniejszą barwę. Byłam głodna i chłodne powietrze, coraz bardziej zaczęło mi doskwierać; miałam na sobie tylko bluzę. A co jeśli w tym lesie są niedźwiedzie? Albo, albo dziki? Albo coś jeszcze gorszego? Skoro istnieją magowie, to może są też wilkołaki, albo wampiry?- zaczęłam zadawać sobie takie pytania, i żałowałam, że nie spytałam wcześniej Mike'a na odpowiedzi na nie.
 Położyłam się na trawie, chcąc osiągnąć taki efekt jak Mike, czy Sara przywołując siebie. Skupiłam się na swoim celu, i starałam się utworzyć w swojej głowie dźwięk bardzo głośnej muzyki, i jakoś przesłać ją do zielonookiego rodzeństwa. Czy mi się to udało nie wiem. W końcu odpuściłam i postanowiłam, że jest za ciemno żeby wracać. Położyłam się pod jedną z grusz, skuliłam nogi i ... zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz