Obudził mnie odgłos zamykanych drzwi, powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą zatroskaną minę Mike'a i wyraźną ulgę, gdy zobaczył że otworzyłam oczy.
Faktycznie, dopiero teraz rozejrzałam się gdzie jesteśmy. Był to pokój bardzo podobny do tego w którym byłam ostatnio. Powoli przypominałam sobie wszystko co się stało.
- Nie moc mnie zraniła.
W tej samej chwili mama weszła do pokoju razem z pielęgniarką, i spojrzała się na mnie zatroskana, ale i rozbawiona.
- Jak to jest że już drugi raz budzisz się w szpitalu, i to w jego obecności? - spojrzała na Mike'a
- Nie potrafię tego wytłumaczyć. - uśmiechnęłam się słabo.
- Pójdę już. - Powiedział to tym samym tonem co wczoraj, ale dopiero teraz zrozumiałam, że nie mówił tego wściekle, tylko... smutno?
- To cześć. - odpowiedziałam sztywno, a on wyszedł za drzwi.
- Co mi jest, kiedy będę mogła wyjść, i ... .
- Michael mówił że stukł wczoraj talerz a ty biegłaś odebrać telefon i wbiegłaś w niego stopą. No więc wbiło ci się trochę porcelany w stopę, ale lekarze już ją wyciągnęli. Wyjść możesz już teraz, ponieważ chcieli poczekać aż się obudzisz. Rany nie są głębokie, a zakażenie się nie wdało. Musisz codziennie oczyszczać stopę i za tydzień będzie jak nowa. - Odpowiedziała rozpromieniona pielęgniarka. - Nie boli Cię nic, prawda? Bynajmniej nie wyglądasz jakby coś Cię bolało.
- Nie, wszystko w porządku.
~~~~
Godzinę później byłyśmy już w domu. Ja chodziłam o kulach, ale nie przeszkadzały mi one w pokonaniu 30 stopni by dostać się do pokoju. Hm... skoro w poniedziałek idę do szkoły to wypadało by odrobić lekcje i przepisać notatki, ale od kogo? Mike'a nie chciałam widzieć, choć może chciałam? Nie! To może Sara? Poproszę ją żeby przyniosła mi notatki jej i brata przy okazji. Tak, to jest najlepsze rozwiązanie. Wybrałam jej numer i od razu włączała się sekretarka. No dobra, to może zadzwonię na domowy? Wyszukałam ich numer i ktoś odebrał niemalże od razu.- Myszka? Ty już w domu? -usłyszałam zdziwiony głos Mike'a
- Tak, to nic poważnego. Dasz mi do telefonu Sarę?
- Nie.
- To ważne.
- Co jest takie ważne co możesz powiedzieć tylko jej?
- Lekcje i film.
- Nie ma jej w domu.
- Ach, no... dzięki. - Powiedziałam i rozłączyłam się.
Włączyłam laptopa i weszłam na bloga, wrzuciłam na niego kilka zdjęć i zaraz po tym wyłączyłam. Zastanawiałam się nad tym co zrobiłam wczoraj. Jak to w ogóle działa? Mogę podsłuchiwać ludzi, no brzmi nieźle, ale skoro na to umiem to czy zielonookie rodzeństwo też to potrafi? A co jeśli Mike podsłuchiwał moje rozmowy z Sarą? To by wiele tłumaczyło. Hm... Jeśli posiadam jedną umiejętność to może spróbuje czegoś innego, Mike wspominał coś o poruszaniu przedmiotami. To by było całkiem przydatne, ale jak by to zrobić? Czy właśnie na tym polegała moja moc? Ja musiałam czegoś bardzo chcieć, czy po prostu trzeba było wlać w to uczucia? Spojrzałam się na wazon stojący na stoliku nocnym, skupiłam się na tym żeby choć trochę się poruszył i .... Dupa! Nic, ani drgnął.
Ok, dosyć magicznych sztuczek na dziś. Wzięłam do ręki gitarę i usiadłam na łóżku, skupiłam się na przypomnieniu melodii której ojciec uczył mnie w dzieciństwie. Zamknęłam oczy, a moje palce zaczęły poruszać struny, najpierw lekko i delikatnie, później coraz bardziej energicznie. Z mojego gardła zaczęły wypływać słowa, które opisywały moje uczucia, moje poglądy i wszystko co ostatnio się stało. Przerwałam na chwilę i sięgnęłam po długopis i pamiętnik. Otworzyłam go na czystej stronie i zapisałam to co przed chwilą zaśpiewałam. Chwilę później moja ręka znów dotykała gitary, a ja znów śpiewałam, trwało to chwilę, śpiewając mój humor zaczął się poprawiać, a ja stawałam się wolna, jakby oczyszczona. Czułam się trochę jakbym się komuś zwierzała, choć trochę tak było.
Za moimi plecami usłyszałam szelest, obróciłam się i zobaczyłam tam Mike'a. Nagle jakaś niewidzialna siła podniosła wazon ze stolika nocnego i z całej siły rzuciła nim o ścianę, tam gdzie przed chwilą stał Mike, teraz pojawiła się wielka brązowa plama od ziemi.
- Co ty tu robisz?- wydarłam się. Przecież ja śpiewałam także o nim. Ile z tego usłyszał? Nawet moja mama tylko kilka razy słyszała jak gram, o śpiewaniu nie miała pojęcia, a przecież to moja mama!
On nic nie powiedział tylko stał i patrzył się na mnie.
-Pytam się co tu robisz?! Odpowiedz!- tym razem niebezpiecznie szybko poruszyło się krzesło i poleciało w stronę Mike'a. Tym razem spojrzał się na nie i jakby kazał wzrokiem odlecieć spokojnie z powrotem w stronę biurka.
-Możesz przestać próbować mnie zabić?- wykrzyczał
-Ja... to ja?-Jak to ja? To niemożliwe, przecież wcześniej próbowałam, ale mi się nie udawało, a teraz co?
-A kto? Krasnoludki?- powiedział i rzucił jakieś dziesięć zeszytów na biurku, położył też tam płytę, ale szybko ją zabrał. Czy myślał że tego nie zauważyłam? - Pójdę już.
- Przestań! Przestań zachowywać się jak gdyby nigdy nic, Jakby nic Cię nie obchodziło, i jakbyś wszystko i wszystkich miał w dupie! - Wykrzyczałam i czułam jak łzy spływają mi po policzkach, otarłam je szybko, ale on i tak je zauważył, nic nie powiedział tylko się ode mnie odwrócił i stał bez słowa przez dłuższą chwilę.
-Płakałaś przeze mnie prawda? Nie przez krzesło.- to nie było pytanie, a raczej stwierdzenie, ale i tak na nie odpowiedziałam.
-Tak. - szepnęłam
Usłyszawszy to wyszedł.
Płakałam jeszcze przez piętnaście minut, a później zabrałam się za przepisywanie notatek. W zeszycie Mike'a zobaczyłam jakąś wielką i grubą plamę, która była zamazana jeszcze kilka razy mocno, pisał piórem więc wzięłam zmazywacz i pokryłam nim dany obszar, malował się na nim maleńki obrazek, a było nim serduszko. Nie byłam jednak w nastroju by dłużej nad tym rozmyślać. Wzięłam się za przepisywanie następnych przedmiotów i położyłam się spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz